Z cyklu niemożliwe, a jednak się wydarzyło! Niezwykły pies przekroczył granice ludzkiej wytrzymałości i dokonał niezwykłego czynu?
Niby historia jak każda inna, ale jeśli weźmiemy pod uwagę miejsce wydarzenia – Himalaje, to opowieść nabiera zupełnie innego charakteru.
Czekamy z niecierpliwością, aż ta historia pojawi się na Netflixie…Ale lojalnie ostrzegamy, że nie obejrzycie jej bez zużycia chociaż jednej paczki chusteczek. Póki co, musicie się zadowolić naszą relacją.
Pies w górach?
Jeśli nie masz motywacji, by ruszyć na ściankę, to niech Twoją inspiracją będzie Baru. Jako pierwsza w psim towarzystwie zdobyła Baruntse (7129 m). To szczyt położony we wschodnim Nepalu, należący do pasma Himalajów. Baru jest pierwszym psem, który zdobył siedmiotysięcznik! Jak przyznaje Billi Bierling z Himalayan Database:
Słyszałem, że ludzie zabierają ze sobą psy, bo w ich towarzystwie czują się bezpiecznie. Mimo wszystko każde takie wejście musi być wcześniej zgłoszone, a sam pupilek przechodzi szereg różnych testów wytrzymałościowych! Zdarzały się przypadki psów, które pojawiały się w bazach wypadowych, ale to jest prawdopodobnie najwyższa odnotowana wysokość jaką dotąd osiągnął pies!
Kim jest ten niezwykły pies w Himalajach?
Spotykanie psa na szlakach w Himalajach nie jest czymś niezwykłym. W Nepalu jest bardzo dużo bezdomnych psów i często dołączają do ekipy wspinaczy w poszukiwaniu jedzenia, jednak dotąd żaden z nich nie zaszedł tak daleko!
O Baru mówi się, że była jak dobry duch gór – pojawiła się znikąd i wniosła do obozu dużo radości. Cała ekipa pokochała ją od razu i ze wzajemnością. Chociaż suczka szczególnym uczuciem obdarzyła przewodnika wyprawy. Czyżby instynktownie wybrała najsilniejszego w stadzie? Tego się raczej nie dowiemy, bo Baru nie udziela wywiadu naszej koleżance Marcie, która rozmawia ze zwierzętami 😛 (tu znajdziecie tekst o telepatii zwierząt)
Co wiemy o pierwszym psie w Himalajach?
Dzielny psiak, którego nazwali Mera na cześć szczytu, na którym ją znaleźli to mix mastiffa tybetańskiego z owczarkiem himalajskim. Najprawdopodobniej zwykły, chociaż niezwykły uliczny pies, jakich w Nepalu spotkasz wiele. Tylko tyle o niej wiemy…
Krwawa wyprawa
Wejście na taki siedmiotysięcznik to bardzo długa wyprawa. Suka dołączyła do zespołu z Katmandu Summit Climb w 10 dniu wspinaczki. Jak się domyślacie – nie miała pozwolenia, ale to wówczas nie był żaden problem. Bardziej martwiono się o brak górskiego wyposażenia dla psa (bez karmy, szelek, zabezpieczenia itp), który mógł jej pomóc na szlaku!
Pies mimo tych braków poradził sobie nie gorzej niż niejeden, wytrawny himalaista. Choć, nie obyło się bez przygód. Suczka wchodząc po górach straciła pazurki i poraniła łapki do żywego mięsa i jak mówi inny uczestnik tejże przygody:
“…trudno było na to patrzeć, ale była również bardzo nieugięta. Nie chciała odpuścić wejścia na Baruntse…”
Wargowsky choć polubił suczkę, nie chciał jej narażać, dlatego przed wejściem na szczyt przywiązali ją w obozie. Jednak Baru zerwała się z liny i w 2 godziny ich dogoniła! I tym samym wzbudziła jeszcze większą sympatię i podziw wśród ekipy, a zwłaszcza zrobiła wrażenie na Wargowskim
Relacjonuje, że:
Ten pies pokonał w 2h odcinek, który my szliśmy przez ponad 7 godzin. Tym większy szacunek dla niej.
Szczyt zdobyty, pies szybszy niż człowiek
Suka weszła na szczyt i chodziła po górach niczym kozica, choć ludziom bywa bardzo ciężko, zresztą zobaczcie jak opisuje to sam Wargowsky dla dognews.org
Ludziom na takich wysokościach grozi: ślepota śnieżna, choroba wysokościowa i odmrożenia. Tymczasem, Baru biegał na wysokościach, na których wielu wysportowanych wspinaczy jest zmuszonych zwolnić, by się chociażby się doczołgać do celu…
Pies wszedł na szczyt bez ćwiczeń i sprzętu, a ludzie przygotowują się do takich wypraw latami! Poza tym weźmy pod uwagę warunki klimatyczne! Kiedy ekipa zdobyła szczyt, to termometr pokazywał – 20 stopni, do tego wiał silny wiatr o prędkości 40 mil na godzinę… W takich warunkach naprawdę jest ciężko oddychać… Tymczasem psina jakby żyła takim powietrzem. Wyglądała na bardzo szczęśliwą i wcale nie przestraszoną.
Szczęśliwe zakończenie
Najważniejsze w tym wszystkim, że pies ocalał – ta wyprawa mogła się skończyć dla suczki bardzo źle. Takie wyprawy są ekstremalnie niebezpieczne. Ten zwierzak dokonał tego, co nie byłoby w stanie zrobić większość znanych mi ludzi, a na pewno już żaden pies. Trzeba przyznać, że Baru jest niezwykła ma moc i wytrzymałość. Tak cudowny pies nie może się błąkać samotnie po górach, ale nikt nie mógł jej zabrać…
Pieskie życie w Nepalu….
Trzeba przyznać, ze życie w Nepalu nie jest wcale łatwe dla psów, nie tylko ze względu na klimat, ale także na ludzi, którzy nie dbają o psy. Dlatego zwierzęta chodzą głodne i zaniedbane. Tym bardziej, pozostawienie suczki na lotnisku, byłoby naprawdę bardzo niesprawiedliwe – mówił Wargowsky.
Ta historia mogła nie mieć happy endu! Wargowsky nie mógł zabrać psa do Seattle, gdzie mieszka na stałe. Na szczęście znalazł dla niej świetny dom zastępczy. Zaopiekował się nią przyjaciel i kierownik obozu wspinaczy – Kaji Sherpa, który sprowadził psa do Katmandu. Baru zyskała nowy, cudowny dom, a Kaji utrzymuje z Wargowskim stały kontakt.
Poza tym skorzystała na tym nie tylko Baru. Jej historia wyryła w jego himalistycznym sercu – ślad łapy, dlatego nie może teraz przejść obojętnie wobec cierpienia żadnego zwierzaka. Wspiera lokalną organizację Street Dog Care.org to organizacja, która ma celu poprawę zdrowia i warunków życia psów ulicznych.
Pierwszy pies jakie ma plany na przyszłość?
Kierownik wyprawy powiedział, że kiedy wróci do Nepalu na pewno będzie chciał się spotkać z Baru. Tym razem jego celem jest Mount Everest, ale nie zabierze ze sobą psa. Choć jak przyznaje – bardzo by chciał… Do dziś nie zna odpowiedzi, dlaczego pies wszedł za nim w góry, choć jak przyznaje cieszy się, że trafiła na ich ekipę i uzyskała pomoc…
My na pewno Baru podziwiamy, niewątpliwie to niezwykły pies, który miał dużo szczęścia.
Zostaw komentarz